Nie podzielam do końca Twojej dezaprobaty!
W USA w latach 70, dzieci kwiaty wypisywały na murach „Hobbiton dla Hobbitów”, paliły hobbitówkami (lufkami) fajkowe ziele (maryśkę) i wszystko co było na topie (dzisiaj powiedzielibyśmy trendy

) musiało mieć w nazwie coś z Tolkiena. Był wielki boom na Tolkiena i mimo, że można było powiedzieć, że ideał sięgnął bruku, pisarzowi (o dziwo!), bardzo skromnemu człowiekowi to się podobało!
W następnej dwudziestolatce zapał zelżał i znajomość dzieł Tolkiena powodowała zaliczenie Cię do wybranych. Inni zazwyczaj nie rozumieli o czym Ty mówisz (z wyjątkiem, jak to nazwałeś bratnich dusz – których spotaknie bardzo cieszyło!). Rozumiem, że zajmowanie się czymś wyjątkowym, powoduje, że to co robisz staje się niebanalne i wyjątkowe, a tym samym Ty jesteś niebanalny i wyjątkowy. I w tym zakresie Cię rozumiem

Natomiast, w chwili obecnej obserujemy boom reaktywację na wszystko co tolkienowskie. Nie powinno nas to mierzić, ponieważ ten boom powoduje rozpowszechnianie prozy Mistrza (co jest zjawiskiem pozytywnym).
A jeżeli chodzi o to, że dzieciaki obejrzały film - biegają i krzyczą, że są fanami Tolkiena - bardzo łatwo to sprawdzić (np. zapytać co się stało z Sarumanem po zniszczeniu Isengardu).
Bratnie dusze natomiast spotkasz wypowiadając magiczne słowa Middle Earth: The Wizards!

_________________
Nie ufaj czarodziejom, bo są chytrzy i skorzy do gniewu.
Own BGG