Vandrer napisał(a):
Żyjecie?! Czy faktycznie przedłużyliście turniej do dzisiaj?

Może jakieś info o wydarzeniu dla spragnionej sensacji gawiedzi

Wywołany pozwolę sobię zaczać ciąg relacji i wrażeń poturniejowych.
Mój przyjazd na XXVIII obfitował w różne przeciwności losu (Snow Stormy itp) i miałem chwilę zwątpienia czy dam radę. Ostatecznie się jednak udało i jestem z tego bardzo zadowolony. W moim przypadku formuła obecności była trochę inna (nocowałem w hotelu), ale to mi pozwoliło nie zejść w trakcie imprezy po ekstremalnie trudnym tygodniu. Jednak nawet tylko kilkugodzinny wypoczynek w łóżku robi roźnicę

. Inna formuła wiązała się poniekąd z obecnością Wiedźmy, który przywiózł na turniej swoich bliskich. Zwiedzali okolicę, ale i Wiedzma grała w roźne plansze i wojowała jakimoś kosmicznymi robakami po całej galaktyce.
Dla mnie te dwa dni były super jak zwykle. Mimo nieziemskiego łomotu jak jak zwykle zebrałem od Gościa z Wawy w turniejowej potyczce. Akhorahil z Malady to jest mega wpieniająca kombinacja - patrzysz jak gościu ci wykańcza drużnę konsekwetnie, bez możliwości realnego przeciwstawienia się i jeszcze sobie KP za to zbiera.
Mogłem się jednak schować do tych podziemi, ehhh, ale tu wychodzi moje nieogranie!
Na pocieszenie sam siebie, dodam, że cfaniak (Akhorahil) został jednak ranny i chyba z 3 razy mu body rzucałem - nieskutecznie niestety. Punktowo partia się zakończyła dramtycznie, chociaż urwane dwa MAŁE punkty MP i tak uznaję za mały sukcesik w kontekście rozgrywek z Piotrkiem.
Z Jadedem potyczka była bardzo wyrównana. Jakiś spektakularnych zwrótów akcji nie było. Jak to Jaded zkwitował: niby chodzi, zagrywa, deck przewija, a punktów jakoś mało wyszło i dzięki temu udało mi się wygrać.
Zboku miał jeden fatalny rzut, na korupcje. Sklepik rożności na Striderze sobie sam uzbierał, no i Pan Obierzyświat nie wytrzymał presji. Zabrał ze sobą wszystkie punkty za przedmioty i za postacie. Za to Zboku hasał sobie po podziemiach dość frywolnie. Niby moje hazardy powinny go sięgnać, ale jakoś zawsze nie tak jak trzeba mi podchodziły na rękę i po za wyeliminowanym Balinem większych szkód nie wyrządziłem.
Oprocz MECCG udało mi się zagrać w 3 gierki, w tym jedą epicka (chociaż miała być szybka

). Szkocy panowie w sukienkach - bardzo fajny tytuł. Kosmiczna rozgrywka też była ekscytująca.
Jedyny minus (dość poważny) całego wypadu jest taki że moja formuła obecności + niedyspozycja Thorina spowodowała, że się nie zobaczyliśmy

.
Dzięki wszystkim że mogłem się z wami spotkać. Ukłony dla grupy, która przyrządziłą jajecznicę na sobotni obiad !