To jeszcze ja, jeszcze ja!
Wielkie podziękowania dla gościnnych Pabianic (w szczególności Rootka i Naga) za organizację świetnej imprezy. Warto być niewyspanym, wymiętym po długiej jeździe autobusem i niezdatnym do pracy w poniedziałek, byle tylko spotkać się we wspaniałym gronie i pograć.
Miejscówka super, żarełko super, nawet pogoda nie była tragiczna

. Pizza Krowi Placek wyśmienita, podobnie jak sobotni grill (tutaj podziękowania dla grillowych ogniomistrzów) i niedzielna jajecznica (<big hug> dla mistrzyni patelni

)
Z turnieju na turniej coraz bardziej wkręcam się w planszówki i mam nadzieję że trend się utrzyma (no może poza graniem w szpiega, kiepsko mi to idzie

). Bardzo mi się spodobało niedzielne Red7 (taki niby szybki fillerek po Alhambrze

).
Co do samego turnieju. W sealedzie zaszczytne miejsce pierwsze... od końca, ale tak to już jest. Rary nieprzydatne w sealedzie, Vandrer wyczerpał moje kostki z mocy, głupie błędy z mojej strony

Za to wyciągnąłem troszkę kart, które się przydadzą do skompletowania playseta MELE, wymianki też się udały, więc jest git. Następnym razem pewnie będzie sealed hero, to może nie wyciągnę trzeciego z kolei Lieutenanta of Morgul, bo to już się nudne robiło

General opponent to jakby deja vu z pierwszego mojego turnieju rok temu. Znowu trafiłem na Anduinę i Pawła

No i derby Rzeszowa pomiędzy nimi

- Wielki szacun dla Anduiny za wytrwałość do ostatniej rundy, kiedy to zagrała fakcję, ally i wytestowała jedyny pierścień, mimo tych wszystkich wrednych roadblocków i Nameless Thingów, które rzucałem. Na radzie Bilbo miał na sobie Scroll of Isildur i One Ring ale test korupcji się udał. Dunk co prawda się nie powiódł ale grać trzeba do końca i wycisnąć z decku co się da.
- Derby Rzeszowa były dość statyczne, obaj z Dhrorem kiblowaliśmy w swoich havenach i znowu mi Golodhros nie podszedł i musiałem się z nim użerać. Koniec końców dzięki dużej ręce udało mi się wcześniej pozagrywać co trzeba. Ale jestem pewien, że Dhror mi się odgryzie następnym razem za te wredne Foul Fumes.
- Drugie podejście do Pawła z Mordor squatem poszło dużo gorzej niż rok temu, mimo katastrofalnych rzutów kością, jakie miał Paweł przy zagrywaniu Ice orków (bodaj dopiero za czwartym razem fakcja weszła przy wymaganym rzucie 5+). Stench of Mordor karci (no i znowu Golodhros nie podszedł, grrrrr).
Podsumowując: Więcej i częściej! Wielkie dzięki i do zobaczenia na jesieni (czyżby okolice listopada w K-K ?).
P.S. Jak wrócę z roboty to ogarnę moją listę TODO po turnieju. Listy braków, baza kart dla Rootka, namiary na playmatę dla Thorina... Nie bójcie się nie zapomniałem
