pokrzyw napisał(a):
Dla mnie jest szalenie ciężko wygospodarować półtora dnia wolnego (piątek przyjazd - sobota powrót) z uwagi na dziecko, małżonkę i pracę. Dlatego pomimo wielkich chęci turnieje 3-4 dniowe są zbyt długie.
Widzisz Piotrze, obawiam się, że wielu z nas będzie miało właśnie takie a nie inne problemy. Ja sam zawsze mam zgryza, że zostawiam żonę samą z dzieciakiem, ale mimo wszystko staram się jakoś to ugryźć. Teoretycznie fakt, że organizujemy turnieje raz na pół roku powinien wyzwolić w nas jakąś dodatkową motywację w tym względzie. Dlatego teraz przed każdym turniejem/spotkaniem powinniśmy chyba w pierwszej kolejności określać, kto na ile może przyjechać i pod to ewentualnie organizować harmonogram spotkania. I tutaj pewnie i tak będą głosy mocno zróżnicowane, w zależności od terminu spotkania.
Bardzo słusznie zauważył Highwayman:
|Highwayman| napisał(a):
Myślę że w pierwszej kolejności powodem niskiej frekwencji jest (...) życie i brak czasu, w drugiej (...) jest to że już sie nie chce grac w MECCG (...), i dopiero na trzecim miejscu popularności umieściłbym niechęć gry na naszych turniejach przez to jaki mamy format gier
Ja powiem tak: nikt z nas nie ma żadnego wpływu na to, w jaki sposób toczą się koleje życia innych osób, zatem w tym przypadku nie ma co poprawiać.
Druga kwestia, czyli prosty brak chęci do gry też jest trudna do przeskoczenia. Jedyne co możemy zrobić w tym względzie to zachęcać ewentualnych leni (

) to gry poprzez sposób, w jaki organizujemy kolejne turnieje i jaki przyjmiemy system rozgrywek. A tu już mamy tylko krok do rozwiązania trzeciego postawionego przez Highwaymana problemu, czyli maksymalnego uatrakcyjnienia formatu naszych gier.
Wymyślmy zatem coś, co przekona do przyjazdu te osoby, które do tej pory w jakiś sposób się ociągały.
Pierwszym pomysłem, który wynika z naszej dyskusji wydaje mi się jednak skrócenie czasu gier. Z tego pomysłu pewnie nie będzie zadowolony Radek, bo z jego dotychczasowych wypowiedzi wynika, że jest wielkim adoratorem epickich gier

Thorin napisał(a):
Twoja rozpiska Piotrze jest niczym innym jak tym co do tej pory mamy na turniejach, czyli spina i byciem zombim od godziny 18 oraz mniejszy entuzjazm do czegokolwiek w tych ostatnich wspólnych godzinach
Radek, z jednej strony masz racje: zazwyczaj o 18 rozpoczyna się nasza noc żywych trupów, ale nie pomyślałeś, że jest ona spowodowana własne tym, że siedzimy nad kartami od 10 rado i wszystko ciągnie się jak przysłowiowe flaki w oleju? Kilka osób zaproponowało system 3 rundowy - ja powiem OK, super, dorzućmy do tego jeszcze sztywne ograniczenie czasu do 80 min. i w ten sposób, faktycznie ok. 14 - 15 będzie po wszystkim.
Efgard proponuje system pucharowy, pokrzyw chce go rozwinąć o coś, co nazwałbym finałem pocieszenia i to też jest gites

Wydaje mi się, że główny nurt takich rozgrywek, czyli drabina zwycięzców powinna mieć ściśle określony czas i zasady gry, ale drabinka przegranych (czy runda pocieszenia - nazewnictwo nieistotne) może już być bardziej ulgowa pod tym względem. Widzę to tak, że nic przecież nie stoi na przeszkodzie, aby taka runda pocieszenia odbywała się na zasadach określonych na bieżąco przez daną parę grających (tutaj ukłon w stronę Efgarda i np. możliwość gry 1-deck, albo ukłon w stronę Thorina i gra 2-deck trwająca np. 100 minut, albo jeszcze kolejny ukłon w stronę Tworka i gra samymi Wizardami

).
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi: nasze spotkania są m.in. po to, aby czerpać z nich maksymalną przyjemność, więc dajmy chętnym trochę radochy pod tym względem. Przy okazji nie zabijajmy entuzjazmu starych-nowych graczy

A teraz już na spokojniej:
root napisał(a):
Jak by jakiś wstępny termin spotkania w Herbach był znany to dajcie jak najszybciej znaka.
Germanus napisał(a):
Ps. kiedy ma być turniej w Herbach?
Generalnie sprawa jest jeszcze nie do końca ustalona, ale wiadomo, że na 99% nie będzie to wrzesień. Prawdopodobna data kroi się w okolicach połowy października.