Turniej wypadł super - miejscówka, pogoda i ekstra CIASTA!!!!
Szkoda, że tak mało osób przybyło...
Jako jedyny grałem upadłym. Dokładniej upadłym Pallando. Idea deku polegała na utworzeniu bezpiecznego regionu w 3 regionach: Arthedain, Cardolan i The Shire.
Pallando miał siedzieć z kapturkiem i laską w White Towers i przyzywać półorki.
Beratar i jeden z synów Elronda (lub obaj synowie elronda) mieli łazić po regionach bliższych i zagrywać Lobelię (kluczowa ally!), Tomcia, Rangerów, Hobbitów, Billa the Pony i co tam jeszcze można). Druga drużyna Threlin/Gulla miała robić wypady dalsze (Klucze do białych wież, palantir of annuminas(zagrywany w lossadan cairn) i sadzonkę (w ruined signal tower). Do tego w havenie siedzili początkowo Ioreth i (z decku) halbarad. W decku był jeszcze palantir of elostirion dający w rękach sage'a +1 kartę w ręku. Chciałem również zmichifować Bree i Old Forest - umieszczając tam Annalenę i Arwenę.
Mając 10 kart na ręcę (z Pallando i zagrywanym w havenie palanturem) trzeba było zadbać o dobry przepływ kart. Poruszałem się po sitach, na których dociąganie kart jest niskie - na poziomie 1 lub 2. Poruszają się 2 drużyny (okazjonalnie Arwena bądź Annalena by dotrzeć z białych wież do mischifowanego havenu). Poruszamy się na odległość 1 bądź 2 regionów. Dlatego wrzuciłem 2 A Short Rest - co się prekładało na 4-9 kart dodatkowych dociąganych. 2 Dark Thrysty dodatkowo przyśpieszało recykling.
Deck jest bardzo wrażliwy na blokadę przez bane of ithil stone (2 palantiry i mnóstwo mieszania w decku i sideboardzie), oraz permamenty zmniejszające influence upadłego, dlatego wrzuciłem 2 marvels toldy i 2 voices of malice.
By untapować postaci w havenach i przyśpieszyć leczenie dorzuciłem 2 halls of fire. Pallando może dorzucić coś do play decku, odtapować się i zagrać frakcję.
2 * Smoky Rings - kolejny kluczowy resource - by przywracać zużyte marvele (bądź a short resty).
Natomiast co ciekawe całkowie zbędny staje się longbottom leaf - dzięki halls of fire możemy co turę wrzucać wizardem coś do decku.
Postaci łażą tylko po jednym - dwóch wildernessach, głównie po havenach i border-holdach (czasami na ruinki). Na assassinów wrzuciłem dwa konwertery w allych

Jedyne co mnie czasami bolało to cave drake (ale postaci mają po 5 siły) i sellswordzi.
Hazard standardowy - na hero mieszanina riverów, assassinów, thiefów, drake'ów, na miniona lady of the golden wood z kupą drakeów.
Pierwsza bitwa - z Renem Jadeda - wygrana 6:0. Miałem super rzuty, zaś Jaded niesamowitego pecha w dociąganiu kart.
Druga bitwa - z Gothmogiem (Alatar?)- przegrana minimalnie 2:4. Niestety kości odwróciły się ode mnie. 3 razy próbowałem w 2 tury przyzwać Rangersów na 5+ - nie udało się... Dodatkowo jeden cave-drake pozbawił mnie sadzonki białego drzewa... Jedna z najbardziej zaciętych partii
Trzecia bitwa - z Ciachem(Radagast?) - przegrana minimalnie 2:4. Ciachu ubił Itangasta ahunt.. zmieniając go w owieczkę (1 strike 10/3). Uratowałem się przed przegraną 1:5 w ostatniej turze zagrywając chyba 9 punktów (palantir, król wargów, orki i klucze do wieży). Emocje były jak na meczu piłkarskim.
Czwarta bitwa - z Cekiem(Alatar) - wygrana 4:2. Generalnie karta mi ładnie podeszła. Natomiast Cek miał białe drzewo na samym dnie decku

Generalnie żałuję, że zwołałem radę. Myślę, że w dwie tury zrobiłbym wyniki 5:1 (co i tak w generalce by nic nie zmieniło). Grało się bardzo fajnie.
Ostateczny wynik 14 pkt i 4 miejsce.