Fotki ->
Mistrzostwa Świata 26-28.X.2018 HeemskerkKolejne Mistrzostwa Świata za mną, tym razem los rzucił mnie do dzikiego kraju na dalekim Zachodzie, zwanym Holandią. Impreza odbyła się w hostelu StayOkay, w miejscowości Heemskerk, koło Amsterdamu.
Tym razem odbyło się mnóstwo pobocznych eventów, tak jakby mini Lure

O tym niech świadczy fakt, że w miniony weekend rozegrałem 15 partii w MECCG.
Zacznę od najważnieszego czyli General Opponent. Uczestników było bodajże 13 i miały miejsce 4 rundy. W dużym skrócie wygrałem wszystkiego 4 gry, jako jedyny uczestnik eliminacji, i nie awansowałem do finałów

Po podliczeniu punktów było 5 osób, które zdobyły 16TP a miejsca w finale tylko 4. Tutaj pojawia się temat tie breakera. Po zawirowaniach sprzed kilku lat (kiedy ja padłem ofiarą) i wielokrotnym poruszaniu tego tematu, postanowiliśmy zmienić te zasady, na bardziej ludzkie i przystępne. Zatem jako pierwszy sposób rozstrzygnięcia remisów przyjęliśmy, że sprawdzamy sumę punktów przeciwnika. I tutaj znowu padło na mnie. Pech chciał, że w drugiej rozgrywce mierzyłem się z człowiekiem, który zajął ostatnio miejsce w turnieju. Po podliczeniu punktów okazało się, że łącznie moi przeciwnicy zebrali ich najmniej a de facto rozbiło się o tego jednego człowieka bo do finału zabrało mi 2-3TP (już nie pamiętam dokładnie). Konsekwentne wygrywanie 4:2 było niewystarczające. Zamiast mnie znaleźli się tam ludzie mający 2 wygrane, 1 remis i jedną przegraną

Pech to pech, szkoda, że tak wyszło. Pretensje mogę mieć tylko do siebie, że chociaż jednej partii nie wygrałem wyżej. Chociaż przed ostatnią grą z Eric'iem (ten od DC), wyglądało na to, że kto wygra naszą potyczkę, ten awansuje do finałów (byliśmy na 2 i 3 lokacie). Ale w ostatniej kolejce posypało się dużo 6:0, które mocno nakręciły w tabeli turniejowej i moje konsekwentne 4:2 nie wystarczyło. Tak naprawdę to w sumie tracąc Sable Shield w ostatniej kolejce (przeciwnik rzucił ponad 6 na tarczę) straciłem wygraną 5:1, która dawała mi awans do finałów. Jakoś nie mam szczęścia do tych drobnych szczegółów na mistrzostwach

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że do finału awansowali Heiner, Mark Alfano, Patrick (czyli ludzie, którzy konsekwentnie zdobywają mistrzostwa od wielu lat) i Karsten (dla którego to był 5 finał, bez sukcesu jak dotąd). Finałowe walki były bardzo zacięte, a 3 tytuł zdobył Heiner, wygrywając w ostatniej grze o 1MP.
Dodatkowo w ten weekend odbyły się następujące eventy: Hero Sealed, Hero 1-deck game, Challenge Deck Tournament, Drinking Game, Minion Sealed, Hamburger Scenario, Arda oraz Dream Cards General Opponent. Ja zagrałem w:
- Hero Sealed (bardzo udany event, we wszystkich 3 grach zginął mi Wizard - a to Vanishment, a to Ambusher etc)
- Challenge Deck (który wygrałem)
- Drinking Game, na którym się chwilę zatrzymam bo był nad wyraz ciekawy. Pierwsza gra, tradycyjnie ginie mi Wizard (4 raz z rzędu!). W drugiej, na koniec rozgrywki, okazało się, że zapomniałem wtasować Wizardów, dzięki czemu nie zginął mi avatar! W tej partii grałem z Markiem Alfano, który uwielbia whiskey i to też popijał do drinking game. Pod koniec gry było dosyć zabawnie. Peath z Faramirem opuszczają Henneth Annun. Mark trochę się chwieje, patrzy w karty, nic nie mówi dłuższą chwilę i już myślałem, że bezpiecznie dojechałem. A tu nagle jego ręka bierze zamach, pierdolnął nią z kartą w stół z całej siły w stół krzycząc "Die you motherfucker!" i się okazało, że mam bliskie spotkanie z Renem

Niestety Peath nie stanęła na wysokości zadania i dała dupy Renowi. Kończąc wątek pijackich potyczek wspomnę tylko jeszcze o ostatniej grze z Patrickiem, który w pierwszej turze pojechał do Iron Hill Dwarf-hold (za każdy region powyżej 4 bierze się shota) i nie spodziewał się takiej serii: Agburanar Ahunt, Smaug Ahunt, Dunlending Raiders a na koniec Assassin (tak, tak, znaleziony w boosterku).
- Dream Cards General Opponent. Tutaj rozegraliśmy tylko dwie partie bo czas się skończył i to były potyczki takiej bardziej dla zabawy.
Bardzo fajnym urozmaiceniem były nagrody za każdą wygraną w turnieju. Tutaj pech mnie dopadł znowu bo organizator nie przewidział, że będzie Challenge Deck i zabrakło dla mnie maty do grania. Każdy zwycięzca dostał unikalną matę z napisem za co i z tymi grafikami nigdy nie będą produkowane dla innych chętnych. Nie miałem czasu wrzucić zdjęć, postaram się to zrobić dziś albo jutro, dużo ich nie ma około 20.
Bym zapomniał jeszcze wspomnieć, że łącznie uczestników było około 20, z Holandii, Niemiec, Austrii, Stanów, Francji oraz Polski.
W przyszłym roku raczej nie złożę raportu z wyjazdu, pierwsze informację mówią o tym, że mistrzostwa mają się odbyć w Stanach i raczej nie dam rady tam pojechać. Zresztą jest plan wprowadzenia cykliczności tych rozgrywek, na przemian Europa i USA. Co z tego wyjdzie, to się okaże. Z drugiej strony, kiedy na Starym Kontynencie nie odbywały się Mistrzostwa Świata to organizowano w zastępstwie Mistrzostwa Europy.