Kolejne mistrzostwa za mną. Tym razem odbyły się na północy Francji,w Lille, w miejscu zwanym La Cave des CeLestines. To taka "piwnica" w centrum miasta gdzie są organizowane różne imprezy kulturalne, zresztą zobaczycie na zdjęciach

95% uczestników spało w samym hostelu, ja się trochę alienowałem bo pojechałem na kilka dni dłużej w ramach urlopu i spałem gdzie indziej.
Tradycyjnie mistrzostwa zaczęły się już w piątek. Odbyły się wtedy jakieś pomniejsze turnieje typu 1-deck game. Ja w nich nie uczestniczyłem bo zwiedzałem miasto w tym czasie, wpadłem dopiero wieczorem się przywitać

Sobota to już tradycyjnie eliminacje do GO, gdzie udział wzięło 18 graczy ale równocześnie odbywał się również Hamburger scenario, gdzie partycypowało 15 osób. Jak widać, uczestników było ponad 30 w tej imprezie. Największe mistrzostwa od naprawdę wielu lat.
W eliminacjach mieliśmy 5 rund, ze względu na liczbę graczy. Były co prawdy głosy za zmniejszeniem do 4 ale szybko to ukrócono

Początek miałem ciężki, ostatnio los mnie nie oszczędza. W pierwszych trzech rundach trafiłem na topowych graczy: Mario, Karsten oraz Patrick. O ile pierwszą partię wygrałem 5:1 to kolejne dwie przegrałem 2:4, wszystkie trzy gry były ciężkie. Niestety szczegółów już tak nie pamiętam, za dużo czasu minęło. A przy takiej ilości rozgrywek wszystko mi się zlewa

No nic, po 3 rundach wyglądało na to, że jest pozamiatane, 2 przegrane i miejsce gdzie w dolnej połowie stawki. Ciekawa była za to kolejna partia, grałem z Henrikiem ze Szwajcarii. Pamiętam go dobrze sprzed 10 lat, ze swojego pierwszego Lure'a

Wtedy Henrik miał 8 lat i przyjeżdżał z ojcem. Teraz skończył 18 i tuż przed mistrzostwami odebrał prawo jazdy z czego chętnie skorzystał i przywiózł ojca

Gra była dosyć ciężka i w sumie ostatnia tura zdecydowała o tym, że wygrałem 6-0. Najbardziej zapadła mi w pamięć chyba ostatnia runda, gdzie zagrałem z jego ojcem, Christianem. Miał dosyć ciekawy deck na upadłego Alatara z orkami oraz trollami. Ścigał moją minionową kompanię i próbował zabijać ale bez większych sukcesów. Koniec końców wynik był 4-2 dla mnie. Przyszła pora na wyniki i ku swojemu zdumieniu okazało się, że awansowałem do finału z trzeciego miejsca. Rok temu nie awansowałem wygrywając wszystkie gry a tym razem to zrobiłem, mając dwie porażki na koncie. Los bywa przewrotny.
Niedziela przyniosła finały w składzie mocnym i jednocześnie bez jakiś wielkich niespodzianek, tzn nikt nie wyskoczył jak Filip z konopii. Na placu boju stanęli: Heiner oraz Patrick (wielokrotni czempioni), Karsten i ja (ludzie od wielu lat awansujący ale bez wygranej).
Warto to wspomnieć, że Heiner doznał sporej straty w sobotni wieczór. Siedząc w hostelu i naradzając się z Markiem Alfano nad talią, stracił ją. Korzystając z ich nieostrożności, jacyś kieszonkowcy się połasili na talie, które zawierały wiele kart z Balroga jak np 3x Maker's Map. Lekko licząc kilkaset złotych. W związku z tym Heiner miał nockę z głowy, najpierw składał nowe talie z tego co mu zostało a potem nie mógł zasnąć ze zdenerwowania.
Tak czy siak, finały nadeszły. W pierwszej rundzie musiałem się zmierzyć właśnie z Heinerem. Złożył typową talię na Balroga w underdeepach i dodatkowo przygotował karty vs mojej specjalnej talii, tj palenie Mordoru. Tutaj odczułem, że ta talia przestaje się już sprawdzać i zaskakiwać przeciwników. Trochę blokowały mnie Wild Fell Beast oraz trochę undeadów. Z tym bym sobie poradził gdyby nie to, że miałem beznadziejne rzuty. Okazało się, że Bolg nie potrafił przeżyć takiego ataku a pierwsze bc się udało i został sam Buthrakaur na placu boju. Temat fajczenia musiałem odpuścić, nie do zrobienia z jedną postacią (wybił mi jeszcze Hill Trolle). Trochę postałem w Dead Marshes, zagrałem przedmioty, ally, frakcję. Potem pobiegłem do Woodmen Town i podpaliłem miasteczko. W międzyczasie jakieś małe, głupie orki znalazły Ancient Black Axe, pech chciał, że nie zdążylem się zapieczyć i Heiner zrobił mi influence na postaci, która go trzymała więc spadła razem z przedmiotem. Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że na pierwszej ręce miał Balroga oraz Orcs of Moria także pełnia mojego nieszczęścia była kompletna

Koniec końców przegrałem 24-17, słaby początek ale co zrobić. Jeszcze bym sobie poradził bez Balroga skoro w pierwszej turze go zagrał ale przy jego rzutach, niestety, nie dało rady.
W słabym nastroju usiadłem do drugiej rundy, przeciwko Patrickowi. Znowu gra Balrog vs Balrog, znowu przeciwnik zagrywa Balroga w pierwszej turze, jedzie do Under-leas i znajduje Ancient Black Axe oraz Aiglosa. Dosłownie jakbym dostał obuchem, zanim się jeszcze zaczęła gra. Musiałem kompletnie zmienić swój plan na tę rozgrywkę i odpuścić palenie Mordoru. Jedyną szansą było dorwanie jego drużyny w Eriadorze, dlatego też pierwszą kartą, którą przerzuciłem z sb było Prone to Violence. Dodatkowo Buthrakuar próbował zrobić influnce na Umagaurze (była duża szansa, moje DI 6 vs jego 6 GI), niestety Patrick wyrzucił 11. Dodatkowo grał na Elf-lordy i mnie zablokował grając na obu sage'ów (Doeth + Umagaur). Niewiele więcej trzeba dodawać, początek ustawił całą rozgrywkę. Mieliłem talią jak mogłem ,cudowałem, blokowałem Patricka ale pech nie chciał mnie opuścić. Zapomniałem jeszcze wspomnieć, że oczywiście Bolg zginął w pierwszej turze z Hill Trollami także początek dokładnie jak z Heinerem. Przyszedł koniec gry, desperacko spróbowałem jeszcze dopaść jego drużynę ale kolejny Elf-lord mnie dopadł a ja nie dostałem Prone to Violence, jedynej karty, która mogła odmienić wynik. Skończyło się rezultatem 6-0 dla Patricka.
Mleko się rozlało, szansa na wygraną już nie miałem. Ostatnią grę zagrałem na luzie przeciwko Karstenowi. Tym razem mogłem sięgnąć po inną swoją talię, minion w Eriadorze. Partia się ułożyła dużo lepiej dla mnie, gra była bardziej wyrównana. Przeciwnik grał na upadłego Gandalfa w okolicach Anduin Vales, dużo

oraz

. Udało mi się go dosyć skutecznie blokować, weszło dużo kart z antyfallenowego sb. Gra skończyła się dla mnie wynikiem 4:2 a Karstena powstrzymałem przed wygraniem turnieju i tytuł wpadł znowu w ręce Patricka, który ograł Heiner w ostatniej partii.
Impreza bardzo udana, dużo graczy, dużo formatów, czego chcieć więcej

Marzy mi się jeszcze taka impreza w Polsce ale nie przy tej frekwencji rodzimych graczy. Mając bazę 10 stałych można by się o to pokusić, bez tego nie ma sensu.
Dla zainteresowanych szczegółowe wyniki ->
linkDla zaintresowanych zdjęcia z imprezy ->
link