Pare gier ktore wbily mi sie w pamiec by sie znalazlo. Wiekszosc oczywiscie z Rafalem.
Na pewno nigdy nie zapomne mojej pierwszej gry na Jedyny, kiedy po prostu wszystko tak mi perfekcyjnie powychodzilo, ze nawet niemal nie bylo momentu, zebym sie bal dwoch jedynek na kosciach.
Inne pamietne zwyciestwo to jakies 10-7 (albo cos kolo tego) w ...dwudeckowce i to po podwojnym przekreceniu decka przez nas obydwu. Obaj gralismy na Will Of Sauron

. Praktycznie wszystkie przykre long-eventy lezaly sobie na stole jako permanenty, Balance of things, pare ahuntow, wake of war i pare innych rzeczy. Jedna wielka rzeznia, obaj czarodzieje pospadali. Wygralem chyba dlatego, ze mialem na koniec na stole 2 postacie a Rafal jedna.
Inne zwyciestwo , ktore mi sporo radochy przynioslo to jakos tak w zamierzchlych czasach na Krakonie. Gralem przeciwko minionom i przeciwnik mial jakies 8 pkt przewagi po czym zwolal Rade. W ostatniej turze zrobilem 4 ekipy i zrobilem jakies 12 pktow

, zadnych hazardow mi nie zagral. Niezly fart.
A slynne wtopy ? Tez pare by sie znalazlo.
Kiedys Rafal uwiezlil mnie snowstormami tak wrednie, ze nawet nie mialem szans twilightem czy Gates of Morning sie wybronic. MIal jakies 4 karty do konca decka i gral Unexpected Outpusty, tak, ze praktycznie nie zgrywal decka i ciagle mial na rece takie hazardy jakie potrzebowal.
Inny przypadek to jak po 2 turach mialem jakies -8 pkt. Bo zginal mi czarodziej oraz Cirdan, inne postacie punktowe zreszta tez. A padli na GUndabad zabici przez Sellswords Between CHarters i na automatikach....
Porazek i zwyciestw, gdy w pierwszej turze padl czarodziej idac z Rivendell do Lorien nawet nie wymieniam, a pare by sie znalazlo

.