prosze bardzo:
grałem talią hero, drużyna krasnoludów próbująca zniszczyć Jedyny Pierścień, przykrywką dla talii (i planem B jeśliby nie udało się zagrać jedynego) są krasnoludzkie pierścienie (zagrywane z sideboard'u na Rumours of Rings); niestety na turnieju przykrywa działała tylko dopóki po raz pierwszy nie zniszczyłem Pierścienia, bo później wszyscy już widza po ilości turniejowych punktów że gram talią na Jedyny
I Gra: (z Ciachem)
karty idą jak marzenie, po 3 turach zagrałem 2 Precious Gold Ring'i, 2 Leaf Brooch'e i 3 postacie (w tym Sarumana); 4 ture zaczynam w Lorien: zagrywam Ash Mountains i ide na Mount Doom, tam Lucky Search i zagrywam Scroll of Isildur (w talii są tylko 4 przedmioty, które moge zagrać z Lucky Search'a: Precious Gold Ringx3 i Scroll of Isildur - 2 pierścionki zagrałem, a jeden odrzuciłem po drodze wiec moge wyciągnac tylko Scroll'a; w razie gdyby scout przegrał walke ze strike'iem z Lucky Search'a i musiałbym odrzucić Scroll'a, zamiast niego odrzucam Broszkę)
później Wizard's Test + wychodzi Jedyny, nastepnie Cracks wspomagane A Frienf or Threex2 i po sprawie...
Przykrywka z krasnoludzkimi pierścieniami działała naprawde świetnie - Ciachu połapał się że gram na Jedyny dopiero gdzy odkryłem Mount Doom...
Hazard'ów Ciacha jakoś nie pamiętam... chyba wyjątkowo kiepsko mu podchodziły, za to moje hazard'y przejechały go trochę, a przynajmniej jedną jego druzynę (Thorin+Anborn chyba), najpierw River, a w następnej turze gdy postanowił zostać w Mount Gundabad wpadł na Baduilę, Anborn kojfnął chyba przy auto-attack'u...
II Gra: (z Toxem)
w zasadzie szło bardzo podobnie jak z Ciachem, tyle że hazardy moje działały gorzej (jak to na Balrog'a

), ale małe drużynki którymi chodził Tox były podatne na River'y i Darkness Made by Malice - na tyle że chyba 2 razy udało mi sie go zatrzymać
co do strony resource'owej, to pamiętam że natrafiłem na większy hazardowy opór niż w grze z Ciachem, ale co to za hazard'y były nie pamiętam juz niestety; koło 4 czy 5 tury zniszczyłem Jedyny
III Gra: (z Kfiad'em)
tu sie zaczęły schody, Kfiad mnie dręczył jakmiś Slayer'ami, Cave Worm'ami, a jak zagrał na mnie Land Drake to sie prawie posikałem ze strachu

(bo przeczuwałem ze na ręku ściska Dragon's Blood'a

); na szczęście jakoś udało mi się dowlec 5 postaciami na Mount Doom - Thrain, Gloin, Oin, Kili (lub Fili - zawsze mi się mylą; jednego z nich Kfiad ubił mi po drodze

) no i Saruman. Niestety źle potapowałem postacie do różnych kasowaczek czy stowrków i nie miałem odtapowanego scout'a zeby zagrać Lucky Search'a, a Cram'a ściskał Thrain... No cóż - powiedziałem sobie - mam 2 pierścionki i 2 broszki, kilka testów na ręku, jest spora szansa ze sie uda: Wizard's Test - 3 i 5

, drugi Wizard's Test - 6 i 7

, rzutem na taśmę Test of Form - 8

, ale przynajmniej Dwarven Ring tym razem... ale w sumie lipa...
Tura Kfiada - grał oczywiście minion'em - dojdzie do mnie zeby mnie zaatakowac, czy nie dojdzie??? dojdzie, w mordę! Faza hazard'ów, idzie: mam Dealomin at Home, Uvathe i Adunaphelke na stole, Kfiad ma w drużynie 1 ranger'a, limit hazard'ów 2

....... Adunaphelką tapuję ranger'a, Uvathą wyciągam Mouth of Sauron na rękę, Dealomin'em zwiększam limit o 2, Mouth'em wyciągam River'a na rękę i River......... uffffffffff, rozbrzmiewa dzwonek

, koniec czasu, kto zaczynał? Kfiad! mam ostatnią turę
Drużyna stoi w Mount Doom, trole Kfiada grożą mi zza rzeki (lawy chyba ?); w organizacji zagrywam Enduring Tales, Oin biegnie po karty do Easterling Camp'u, reszta stoi. Mam jeden pierśionek w grze, jeden Wizard's Test i jeden Lucky Search na ręku (wrócony na koniec zeszłej tury Saruman'em). Oin biegnie, podchodzi na rękę Scroll of Isildur, discard'uje go na wierzch talii (dzięki Enduring Tales). Site phase: Lucky Seach, Scroll of Isildur, Wizard's Test - 6 i 7... +2 za Scroll.... 8 i 9, za mało na Jedyny

ale jest drugi krasnoludzki pierścień
Koniec gry, jeszcze tylko korupcja Filim na 9... (Scroll+Dwarven Ring i -1), ale spoko byłem przygotowany na Cracks of Doom więc mam wspomagaczki korupcji na ręku, test wyszedł. Liczymy punkty... Kfiad chodził 2 małymi drużynami całą gre (Lieutenant of... + jakiś ork), każda hazard limit 2 ale River czy Darkness Made by Malice bardzo go bolało i często nic nie robił na site'cie, do tego w Mount Gundabad stopował go Baduila przez 2 tury i Kfiadkowi nie wyszedł rzut na wprowadzenie fakcji... on ma punktów 16 a ja 17... tylko dzięki temu ze po drodze udało mi sie ubić Land Drake'a i Slayer'a, to sie nazywa szczęście w nieszczęściu
IV Gra: (z Jackiem a.k.a. Cekpl)
Tu karty znów bardzo ładnie mi szły i jak sie okazywało Jacek miał w zwyczaju dociągać hazard'y które mógłby na mnie zagrać turę za późno lub odrzucać je z ręki turę za wcześnie

natomiast na moje hazard'y był niemalże całkowicie odporny - bo niby jak River'em zablokować drużynę z 4 ranger'ami, i to jeszcza taką co stoi w miejscu? więc dość swobodnie sobie graliśmy nie przeszkadając jeden drugiemu, mogłem w 4 turze iśc juz na Mount Doom ale czegoś mi brakowało na ręku (chyba Lucky Search'a albo kasowaczki jakiejś co by móc choć jeden atak skasować), więc pełen strachu ze zemści się na mnie to ze dzień przed turniejem wyrzuciłem z talii Forewarned is Forearmed czekałem tylko na Assassin'a lub 2 czy 3 jak szedłem do Minas Tirith - na szczęście (jak mi Jacek powiedział po grze) właśnie chwile wcześniej go wyrzucił - znowu fuks. Doszedłem do Mount Doom - Lucky Search... i bach 3 pierścionek

, myślałem ze go zdiscardowałem ale źle policzyłem... szybki rzut oka na punkty Jacka - pewnie po swojej turze zwoła radę, mogę nie zdążyć dociągnąc jeszcze jednego Lucky Search'a, albo, co gorsza, skończy mi się zapas szczęścia i jak mi Jacek przysunie hazard'ami to sie nie pozbieram. Ryzykujemy - teścik: 10, Jedny, Cracks i koniec gry, udało się
V Gra: (z Thorin'em)
naprzemienny fart i niefart po obu stronach stołu - pierwsze 1 tura Thorina (gra 4 hobbit'ów), zjada Cram'a na początek i biegnie z Rivendel prosto na Samotną Górę (czy do innego smoka), ale Beorning Skin-changers zawrócili go; 2 tura wyrusza do Wind Throne - wpadł na dwie Rzeki i akurat mu nie doszedł Halfing Strenght więc mimo ze Sam Gamge bardzo sie stara, to nie udaje się przejść, nic nie robi na site'cie... później zaczęło mu iść bardzo dobrze, kosi po 5-6 punktów na turę... ale w decydującym momencie spala rzut na wprowadzenie Men of Dorwinion - jedynie na dwóch jedynkach mu nie wychodziło i własnie dwie jedynki rzucił
Z mojej strony na początku było całkiem fajnie, ale troche byłem juz zmęczony i jakoś źle zagrałem postacie czy źle drożynę podzieliłem - efekt jedni stoją z pierścionkiem i broszką w Bandit Lair (tym razem Gandal przyszedł najpierw, stoi tam on Eowym i Kili) a w Isengardzie siedzi Thrain, Gloin, Oin i Fili) i od 3 tur z Isengardu wyjść nie mogą bo ich Snowstorm cofa na Wold & Foothils... a te lamy w Bandit Lair czekaja az jakiś ranger się doczłapie zebym mógł tam zagrać Ash Mountains i skoczyć do Mount Doom... w końcu wygrałem wojnę na Twilight'y (z niewielką pomocą Gates of Morning), a moze po prostu Thorinowi nie podszedł już żaden Snowstorm, połączyłem drużyny i w następnej (chyba 8 ) turze doczłapałem się do Góry Przeznaczenia, a tam standard: Lucky Search, Scroll, Kili przegrywa i ginie, discard broszki zeby ratować Scroll'a, Test i za pierwszym rzutem 12... Cracks of Doom, wspomagaczki i po raz ostatni - udało się
THE END
PS
jeżeli ktoś odebrał wrażenie że moje 2 pierwsze gry były mniej ciekawe niż 3 następne to się myli, choć definitywnie najbardziej emocjonująca była gra z Kfiadem to wszystkie inne były ciekawe i miały swoje momenty - niestety po praniu mózgu jakim jest 8 godzin grania, nawet świeżo po turnieju nie bardzo mgliście pamiętałem co się działo na początku, a teraz dochodzi jeszcze fakt ze to już 2 tygodnie po turnieju i szara rzeczywistość wypiera te wspomnienia jeszcze bardziej...
następnym razem przyjedźcie to nie bedzie wam nikt musiał relacjonować jak było bo przeżyjecie to sami
